Jak ktoś nie ma umiaru to się nalezy leczyć. I nie piszę tego złośliwie. Wśród moich znajomych jest jedna, która przez "zabawę" swego męża hazardzisty straciła wszystko, mieszkanie, oszczędności, a na koniec straciła męża, bo już nie chciała tkwić w tym szambie. Po około pół roku okazało sie jeszcze, że musi solidarnie z mężem spłacać zaciągnięte przez niego gigantyczne pożyczki. Jeśli jest wśród Was ktoś, kto choć raz zaczął sie zastanawiać, czy nie przegina, to chyba dobrze byłoby odwiedzić
Prywatny ośrodek odwykowy Póki jest jeszcze na to czas.